niedziela, 7 lutego 2010


Dzisiejszy dzień do obiadu upłynął bardzo beztrosko, aczkolwiek męcząco, ponieważ postanowiłem pobiegać po polu pełnym śniegu. Moje nogi zatapiały się w śnieżnobiałym puchu po kolana. Jak wróciłem do domu musiałem wytrząsnąć z zakamarków mego ciała śnieg, który się zaczął topić, najwięcej miałem w butach. Następnym razem, przy odrobinie szaleństwa, zobaczę jak się jeździ w takich warunkach na rowerze ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz